Praca domowa, czyli jak wylać dziecko razem z kąpielą

Praca domowa, czyli jak wylać dziecko razem z kąpielą

Autor: Piotr Bachoński

Piotr Bachoński absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – filologia polska; ukończył podyplomowe studia z informatyki, zarządzania oświatą oraz Podyplomowe Studia Liderów Oświaty; nauczyciel, wicedyrektor szkoły, ekspert ds. awansu zawodowego nauczycieli; uzyskał trzy certyfikaty trenerskie; prowadzi szkolenia, warsztaty, webinaria z zakresu motywacji, oceniania, wizualizacji, myślenia krytycznego; autor i opiekun e-kursów dla nauczycieli, w tym dla nauczycieli języka polskiego; realizuje procesy kompleksowego wspomagania szkół; prelegent konferencji SEO, OSKKO, międzynarodowej Konferencji TOC; publikował w „Dyrektorze szkoły”.


Wśród wielu zmian zapowiadanych przez nowe władze oświatowe najgłośniej jest chyba o tej związanej z pracą domową uczniów. Zamierzenia są jak najbardziej słuszne. Nasi uczniowie  z całą pewnością są przeciążeni pracą. Pomysł, aby przebywali sześć, siedem, osiem godzin w szkole, a później przez kilka kolejnych nadal pracowali w domu, jest z całą pewnością szkodliwy dla ich rozwoju. Nic dziwnego zatem, że w akcie samoobrony spora grupa uczniów, i słusznie,  po prostu odmawia wykonywania pracy domowej.

Powodów takiego zachowania jest wiele. Jednym z nich jest zapewne zwyczajne zmęczenie. Wystarczy wyobrazić sobie, że dorosłym ludziom pracodawcy zaproponowaliby, aby po ośmiu godzinach pracy wrócili do domów, by przez kolejne pięć, sześć… popracować. Efektem byłby pewnie powszechny bunt poparty argumentami o konieczności zajęcia się swoimi sprawami, rodziną, a także o niezbędnym odpoczynku i regeneracji. Tymczasem organizmy dzieci i młodzieży dopiero się kształtują i tym bardziej potrzebują odpoczynku i regeneracji.  Co więcej, aby mózgi dzieci mogły się rozwijać, potrzebują czasu na zwykłą nudę. Wtedy zachodzi w nich wiele ważnych procesów. Dlatego zapełnianie uczniom każdej chwili różnymi aktywnościami jest błędem. Ponadto uczniowie też chcą zająć się swoimi sprawami i niezależnie od tego, jak nam dorosłym mogą one wydawać się nieistotne i pozbawione znaczenia, to dla nich są ważne.

Osobną sprawą pozostaje sensowność niektórych zadań. Przepisywanie, przerysowywanie i tym podobne niewiele wnoszą. Co więcej tradycyjne prace domowe, kiedy to uczeń samodzielnie rozwiązuje różne zadania, mogą powodować, że działając w dobrej wierze, będzie on utrwalał błędy. Jakby tego było mało, badania naukowe pokazują też, że w taki sposób rozumiana praca domowa nie wpływa na efektywność uczenia się. W dodatku, jeszcze przed erą sztucznej inteligencji niemal każde zadanie z podręczników i zeszytów ćwiczeń miało swoje rozwiązanie, często w kilku wersjach – na konkretną ocenę. Dzisiaj nauczyciel nie jest w stanie stwierdzić, czy ocenia pracę wykonaną przez ucznia, czy przez algorytm. 

Czy z tego wszystkiego wynika, że praca domowa powinna być odgórnie zakazana? Jestem przekonany, że to zły pomysł. Z kilku powodów. Po pierwsze, najgorsze są zawsze odgórne nakazy i zakazy niebiorące pod uwagę tego, że uczenie się jest procesem złożonym i odbywa się w różnych kontekstach. Przecież praca własna uczniów musi wręcz towarzyszyć realizacji projektów edukacyjnych. Może polegać na przygotowywaniu materiałów, aktywności do nowych lekcji, jak choćby w modelu lekcji odwróconej. Tak rozumiane zadanie domowe pokazuje uczniom, że nie ma rozdziału między szkołą a realnym życiem. Uczenie się jest procesem ciągłym, zachodzącym i w klasie, i w domu. Jedną z przyczyn, dla których uczniowie się nie uczą jest przecież to, że postrzegają szkołę jako instytucję niemającą związku z realnym życiem. Nie utwierdzajmy więc ich w tym przekonaniu. Mądra, sensowna i przydatna praca własna może być takim pomostem między szkołą i czasem pozaszkolnym.

Oby więc planowana zmiana nie była sztucznym zakazem, który zamiast pomóc, zaszkodzi. Jestem przekonany, że problem pracy domowej zniknie sam z siebie, jeśli zmiany w naszej edukacji będą kompleksowe. Jeśli będą polegały na przekształcaniu procesu nauczania w proces uczenia się. Sztuczne zmiany pojedynczych elementów systemu (zakazywanie, nakazywanie) nie poprawią sytuacji. Będą powodować kolejne problemy związane z ich obchodzeniem przez nauczycieli nieprzekonanych do ich sensowności.