Paskoza, skrajny objaw ocenozy (ale z optymistycznym zakończeniem)

Paskoza, skrajny objaw ocenozy (ale z optymistycznym zakończeniem)

Autor: Piotr Bachoński

Piotr Bachoński absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – filologia polska; ukończył podyplomowe studia z informatyki, zarządzania oświatą oraz Podyplomowe Studia Liderów Oświaty; nauczyciel, wicedyrektor szkoły, ekspert ds. awansu zawodowego nauczycieli; uzyskał trzy certyfikaty trenerskie; prowadzi szkolenia, warsztaty, webinaria z zakresu motywacji, oceniania, wizualizacji, myślenia krytycznego; autor i opiekun e-kursów dla nauczycieli, w tym dla nauczycieli języka polskiego; realizuje procesy kompleksowego wspomagania szkół; prelegent konferencji SEO, OSKKO, międzynarodowej Konferencji TOC; publikował w „Dyrektorze szkoły”.

Paski biało-czerwone

Ponieważ naiwny się urodziłem i naiwny umrę, byłem święcie przekonany, że tym razem coroczne szaleństwo związane z wyścigiem po świadectwo z „czerwonym” paskiem (nieprawda, pasek jest biało-czerwony, w barwach narodowych) ominie nas szerokim łukiem. Sądziłem, że MEN odgórnie, w roku nauki zdalnej, wyda stosowne rozporządzenia regulujące w sposób nadzwyczajny sprawę promowania uczniów. Byłem pewny, że świadectw z wyróżnieniem po prostu nie będzie, a promowani będą w zasadzie wszyscy (pomijając przypadki szczególne i ewidentnie ewidentne). I co? I nic!

A ile to w poprzednim roku było świętego i nie ukrywajmy, słusznego oburzenia! Ze niesamodzielni, że oszukują, że ściągają, że rodzice odrabiają za nich… Skoro było więcej niż pewne, że czeka nas powtórka z rozrywki, można było popracować w czasie wakacji nad jakąś rozsądną koncepcją rozwiązania problemu ocen i świadectw. I… nie zrobiono nic. Tak więc pod koniec czerwca świadectwa z wyróżnieniem otrzymali uczniowie, którzy: ściągali z Internetu (nie chodzi mi o korzystanie ze źródeł, tylko o zrzynanie słowo w słowo); którzy zadania rozwiązywali z mamą, tatą, starszym bratem z politechniki; lub którzy te zadania przez wszystkie wymienione powyżej osoby miały rozwiązywane. Wielką „szansę” na nieotrzymanie takich świadectw mieli za to ambitni uczniowie świadomi, że wiedza się liczy, a nie stopnie. Tacy, którzy próbowali zmagać się z materią sami lub byli pozbawieni siłą rzeczy dostatecznego wsparcia nauczyciela.

Czego w tym roku w związku z ocenianiem na pewno nauczyli się uczniowie (lepiej niż w ubiegłych, „normalnych” latach):

  1. Uczenie się to ściema, liczy się tylko stopień jako miernik Twojej wartości.
  2. Cel (świadectwo z wyróżnieniem) uświęca środki.
  3. Skoro w procesie oszukiwania biorą udział także najbliżsi, oszukiwanie jest dobre i tak należy postępować.
  4. Skoro nauczyciele zdają sobie sprawę, że oszukujemy, a i tak przyjmują nasze prace, to oszukiwanie jest dobre.
  5. I tak dalej, i tak dalej…

Uważam, i nie będę tego ukrywał, że świadectwa z wyróżnieniem (i jakikolwiek inny wyścig świadectw), powinny być zniesione. Jeden z dyrektorów szkoły, w której pracowałem, wygłaszał na czerwcowym apelu tezę, że polskie państwo honoruje w ten sposób najlepszych uczniów. Guzik prawda! Honoruje najlepszych i co najmniej drugie tyle najbardziej cwanych; najsprytniejszych w oszukiwaniu; z najbogatszych rodzin, które stać na zestaw korepetycji; takich, na których świadectwo pracowała w pocie czoła cała rodzina.

Można powiedzieć: Co zrobić, przepisy każą oceniać. Prawda, ale tylko częściowa. W rozporządzaniu o ocenianiu i klasyfikowaniu jest wyraźnie napisane, że jedynie oceny klasyfikacyjne muszą być wyrażone stopniem. Jeśli chodzi o ocenianie bieżące, szkoła może przyjąć dowolny system oceniania.

Co z tego wszystkiego wynika? Po pierwsze, przyszły rok szkolny, a przynajmniej jego pierwsze półrocze może być znowu hybrydowe. Może więc należy pokusić się przy tej okazji  o wprowadzanie zasadniczych zmian w szkolnych systemach oceniania. Łatwiej, powołując się na wszystkie patologie oceniania w czasie nauki zdalnej, będzie wytłumaczyć rodzicom taką konieczność.

Po drugie, jeśli sił i chęci nie starczy (nie piszę tego złośliwie, nauczyciele i dyrektorzy szkół są naprawdę wykończeni psychicznie oraz fizycznie) trzeba włączyć do procesu oceniania metody, które pozwolą uczniom przejąć za niego część odpowiedzialności. Oprócz klasycznej oceny koleżeńskiej i samooceny możemy wykorzystać inne techniki. Oto jedna z nich – testowanie z wyborem trudności.

Nauczyciel w teście podaje pytania o zróżnicowanym poziomie: od łatwych do bardzo trudnych. Każde pytanie ma przydzieloną określoną liczbę punktów. Oczywiście im trudniejsze pytanie, tym więcej punktów uczeń może za nie zdobyć. Każdy uczeń może sam sobie wybrać dowolnych dziesięć pytań, na które chce odpowiedzieć (oczywiście pytań musi być więcej, na przykład 18). Ocena, jaką otrzyma, będzie więc zależała od liczby punktów uzyskanych za odpowiedzi na wybrane przez niego pytania. Mówiąc krótko, to on sam podejmie decyzję o swojej ocenie i przy okazji autonomicznie skonfrontuje się ze swoją wiedzą. (źródło:Covington, M.V., Teel K. M., Motywacja do nauki. Gdańsk 2004).

Takich metod i technik, pozwalających uczynić uczniów podmiotem procesu oceniania jest oczywiście o wiele więcej i mogą one zupełnie zmienić ich podejście do uczenia się oraz atmosferę w klasie nawet w klasycznym systemie.

A jeśli ktoś czułby taką potrzebę, to mogę podać inne powody, dla których świadectwa z wyróżnieniem powinny zostać zniesione. Proszę dać znać w komentarzu na Facebooku Kailean.