Wysięgnik jako sposób na przetrwanie

Wysięgnik jako sposób na przetrwanie

Autor: Joanna Nienałtowska-Padło

Joanna Nienałtowska-Padłotrener, pedagog wielokrotny (pedagogika specjalna, opiekuńczo-wychowawcza, terapia pedagogiczna, socjoterapia), absolwent dwustopniowego szkolenia w zakresie Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach; poszukiwacz nowych trendów w pedagogice i psychologii, pasjonat swojego zawodu oraz wrażania ciekawych koncepcji do praktycznej pracy z ludźmi (SOSW, asysta rodzinna, świetlice socjoterapeutyczne, NGO itp.); ma za sobą wieloletnią różnorodną praktykę zawodową, aktualnie – pedagog szkolny, trener rad pedagogicznych, pedagog, coach i terapeuta we własnym gabinecie.

Artykuł jest częścią minicyklu „Przetrwanie. Heroizm. Altruizm”

Na początek – wyjaśnienie tytułu. Wysięgnik to „długie, ruchome ramię jakiegoś urządzenia”. Dlaczego przytoczyłam takie „techniczne” słówko? Ano wszystko przez skojarzenia, które z prędkością światła rodzą się w humanistycznej głowie. Chodzi mi o to, że w niełatwej rzeczywistości, w zalewie różnych nonsensów, zagrożeń i utrudnień życiowych, musimy mieć wysięgnik, żeby patrzeć wprzód i wykraczać poza tzw. bieżączki, żeby nas wspomniane utrudnienia nie obezwładniły w przyszłości.

Jednym z cenniejszych zasobów, jakie posiadamy, jest poczucie sprawczości i skuteczności, to one dają nam wiarę we własne możliwości, siłę, żeby przebić się przez codzienne uciążliwości, mieć nieustającą nadzieję i umieć ją wzbudzać w naszym otoczeniu. Nie wiem jak Państwo, ale ja czuję potrzebę zakotwiczenia się w przyszłości, żeby właśnie nie dać się niełatwej teraźniejszości.

Mamy w tym obszarze wielkie wzorce, wspomnę tu psychiatrę Viktora Frankla, w czasie II wojny światowej więźnia czterech obozów śmierci, twórcę nurtu w psychologii – logoterapii (leczenie sensem życia).

Znalazłam kiedyś na takich jak on określenie: „ci, którzy czynią świat ludzkim w czas nieludzki”, co trafnie oddaje jego postawę. Frankl w obozowej rzeczywistości pomagał współwięźniom przetrwać, zalecając im myśleć o przyszłości, dobrej przyszłości, tak by z niej mogli czerpać motywację do walki o życie każdego dnia.

Mówił, że „nasze wewnętrzne nastawienie jest wynikiem osobistych wyborów, a jedną z rzeczy, które dają szczęście, jest osiąganie wyznaczonych celów”. Relacja zaś między wewnętrzną siłą (wartości, wiara, miłość, sens) i przyszłością definiuje jednostkę. https://pieknoumyslu.com/lekcje-viktora-frankla-dotyczace-wytrzymalosci/

„Kiedy nie jesteśmy już w stanie zmienić sytuacji, w jakiej się znajdujemy – jesteśmy zmuszeni do zmiany samych siebie – to kolejna piękna i aktualna refleksja Frankla.

I jeszcze jeden cytat, tym razem z innego kręgu kulturowego: „Mam własną wersję optymizmu. Jeśli nie mogę otworzyć jakichś drzwi, otwieram inne lub buduję nowe. Stanie się coś wspaniałego, nieważne jak ciemna byłaby teraźniejszość.” Rabindranath Tagore

Żeby podeprzeć się argumentami stricte psychologicznymi wspomnę jeszcze o Aaronie Antonovskim (który był socjologiem, sic!), twórcy znakomitej koncepcji salutogenezy. Jednym z jej aspektów jest konstrukt, który badacz nazwał poczuciem koherencji (spójności), co oznacza trwałe, dynamiczne przekonanie człowieka, że:

  • bodźce napływające w ciągu życia ze środowiska wewnętrznego i zewnętrznego mają charakter przewidywalny i wytłumaczalny (zrozumiałość);
  • dostępne są zasoby, które pozwolą mu sprostać wymaganiom stawianym przez bodźce (zaradność);
  • wymagania te są wyzwaniem wartym wysiłku i zaangażowania (sensowność).

Opisywana koncepcja powstała na gruncie badań przeprowadzonych po II wojnie światowej wśród byłych więźniów obozów koncentracyjnych. Okazało się, że część z nich, już jako wolni ludzie, nie odzyskała woli życia, trauma odbiła się na ich psychice tak silnie, że pozostali zgorzkniali, nie mając siły sprostać dalszym kolejom losu. Także współczynnik umieralności był wśród nich wyższy, niż w drugiej grupie badanych.

Ci z kolei, którzy zdołali otrząsnąć się z przeżytych tragedii, zaadaptowali się do zmian i byli w stanie wieść dobre życie, zachowując optymizm i pogodę ducha. Antonovsky uznał więc, że skoro tak różne postawy miały miejsce w odpowiedzi na te same cierpienia fizyczne i psychiczne, badani ludzie musieli różnić się podejściem do życia, czyli tak naprawdę zdecydowały czynniki wewnętrzne, nie zaś zewnętrzne uwarunkowania. https://www.psychologia-spoleczna.pl/artykuly/384-model-salutogenezy.html?showall

I tak oto zrodziło się jako składnik szerszej koncepcji z zakresu psychologii zdrowia poczucie koherencji – pomocny konstrukt myślowy, do zagospodarowania w naszej osobistej, ale też i zawodowej przestrzeni.

Pewnie chcielibyście Państwo zapytać, jak to się ma do nas i naszej rzeczywistości. I tu właśnie wrócę do wspomnianego na początku wysięgnika. Ano skoro tamci potrafili żyć pełnią życia, mając za sobą niewyobrażalnie trudne losy…

Miało być życiowo, nie wzniośle, a – jak głosi jedna z mądrości życiowych Kubusia Puchatka – „wyszło to trochę inaczej, niż myślałem, ale zawsze wyszło”. Mam nadzieję, że powyższe refleksje przydadzą się jednak i można będzie je przełożyć na praktyczne wymiary naszego wielorakiego funkcjonowania.

PS W kolejnych odcinkach o heroizmie i altruizmie w życiu i praktyce wychowawczej.

Do zobaczenia ? Joanna Nienałtowska-Padło