Uczenie się, głupcze!

Uczenie się, głupcze!

Autor: Piotr Bachoński

Piotr Bachoński absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – filologia polska; ukończył podyplomowe studia z informatyki, zarządzania oświatą oraz Podyplomowe Studia Liderów Oświaty; nauczyciel, wicedyrektor szkoły, ekspert ds. awansu zawodowego nauczycieli; uzyskał trzy certyfikaty trenerskie; prowadzi szkolenia, warsztaty, webinaria z zakresu motywacji, oceniania, wizualizacji, myślenia krytycznego; autor i opiekun e-kursów dla nauczycieli, w tym dla nauczycieli języka polskiego; realizuje procesy kompleksowego wspomagania szkół; prelegent konferencji SEO, OSKKO, międzynarodowej Konferencji TOC; publikował w „Dyrektorze szkoły”.

Piotr Bachoński

Wszystko wskazuje na to, że po feriach uczniowie zaczną stopniowo wracać do szkół.  Jeśli policzymy wiosenną „edycję” zdalnego nauczania i jesienne dwa i pół miesiąca, to okaże się, że już  w tej chwili nasi podopieczni stracili cały semestr. Nie oszukujmy się, pomimo usilnych starań nauczycieli niektórzy z nich wykorzystali okazję, żeby się nie uczyć, inni, z różnych powodów, nie radzili sobie samodzielnie z materiałem, jeszcze inni nie mogli w pełni skorzystać z nauki zdalnej z powodów technicznych.

Z tych przyczyn luka, nazwijmy ją „kompetencyjną”, czyli dotycząca zarówno wiedzy, umiejętności jak i postaw (które trzeba będzie kształtować od podstaw), będzie już nie do odrobienia. Z jednym zastrzeżeniem, jeśli uczniowie bardziej lub mniej świadomie będą chcieli ją uzupełnić, kierując się chociażby takimi przesłankami, jak dostanie się do dobrej szkoły i poradzenie sobie w niej, to przy pewnej dozie samozaparcia dadzą radę. I tutaj znowu zastrzeżenie, dadzą radę, jeśli będą mieli ku temu narzędzia, czyli proste i skuteczne metody, techniki, sposoby uczenia się.

Wiem, wiem, wszyscy, którzy czytają te słowa, myślą: „Skąd wziąć na to czas?”. Jest przecież tyle wiedzy do przekazania, „przerobienia”. Tutaj niewielka, ale konieczna dygresja. Wiedzy już zawsze będzie za dużo, wiedza będzie się dezaktualizowała, wszystkie wybory dotyczące tego, co ma się znaleźć w podstawach programowych, już zawsze będą arbitralne i tyle byłoby podstaw, ilu specjalistów je układających. Przekazywanie wiedzy naprawdę staje się jednym z zadań szkoły, ale nie zadaniem najważniejszym. O wiele ważniejsze jest przetwarzanie wiedzy, a żeby ją przetwarzać, trzeba wiedzieć, jak to robić. I w ten sposób wracamy do metod, technik i sposobów.

Moim zdaniem (i będę go bronił, jak niepodległości) sprawa jest bardzo prosta. Jestem zdeklarowanym przeciwnikiem organizowaniu jakichś dodatkowych lekcji i włączania ich do i tak już trzeszczącej w szwach siatki godzin. Nie przeznaczajmy ani jednej minuty na zajęcia specjalnie poświęcone metodom i technikom uczenia się.  Po prostu wykorzystujmy je w codziennej pracy, omawiając te nieszczęsne (lub szczęsne)  treści podstawy programowej. Uczniowie w ten sposób się ich nauczą i będą traktowali jako zwyczajne narzędzia pracy.

Jeśli więc notujemy coś ze swoimi podopiecznymi, pokażmy im notatki Cornella, rysowane definicje, notatki Birkenbihl i łączone, i do tego wszystkiego pozwólmy im wykorzystywać elementy sketchnotingu. Jeśli dyskutujemy, to wykorzystajmy dyskusję punktowaną lub panelową. Podejmując decyzję, odwołajmy się do zasad grupy nominowanej, pokera kryterialnego i burzy mózgu. Rozwijajmy myślenie, wykorzystując rutyny myślenia krytycznego.

Jeśli wyposażymy naszych uczniów w narzędzia pomagające im się uczyć, to ci którzy będę chcieli, którzy zostaną zmotywowani lub zachęceni, użyją ich i poradzą sobie w przyszłości. Jeśli nie będziemy w traktować metod i technik rozwijających umiejętność uczenia się jako podręcznego zestawu do codziennego użytku, wszyscy nasi podopieczni pozostaną bezradni. Nawet ci, którzy bardzo będą chcieli osiągnąć więcej niż ich koledzy.

Na koniec, jeśli ktokolwiek poczuł się dotknięty tytułem tego artykułu, spieszę z wyjaśnieniem, że nie miałem zamiaru nikogo obrażać, a jedynie strawestowałem hasło Billa Clintona z jego kampanii wyborczej: „Gospodarka, głupcze!”. Nie znaczyło to, że Clinton, nie uważał, że ważniejsza nie jest na przykład służba zdrowia czy edukacja. Po prostu wiedział, że jeśli nie postawi na pierwszym miejscu gospodarki, te pozostałe dziedziny także się nie będą rozwijały, ponieważ nie będzie na nie pieniędzy. Dzisiaj jesteśmy w takiej samej sytuacji, w edukacji po pandemii jest bardzo wiele bardzo ważnych rzeczy. Żadnej z nich nie osiągniemy, jeśli przede wszystkim nie będziemy rozwijali umiejętności uczenia się.